Pierwszy witraż przedstawiał ród Masleyów, w herbie srebrna sowa na czarnym polu. Na witrażu był szarawy puszczyk, który siedział na martwym wilku. Symbol mądrości
Następny byli Asyrianowie. Czerwone tło w witrażu i złoty, lecący do góry orzeł, który wznosił się nad martwymi wrogami. Symbol walki
Trzeci witraż był o rodzie Helgejów. Czarny wilk na żółtym polu był ich herbem. W stalowej ramie przedstawiona była scena, w której wilk, przebity wieloma włóczniami, ciągle atakuje wojowników z mieczami. Symbol walki do końca... Z tego rodu jest Lord Vansor
Czwarty z kolei witraż był o rasie krasnoludów. Na błękitnym tle stał złoty krasnolud z młotem uniesionym do góry, którym miał roztrzaskać głowę leżącego wroga. Siła i nieugiętość
Ostatnie były elfy szlachetne lub wysokie. Witraż w kolorach bieli i złota przedstawiał elfa grające na harfie, siedzącego nad stawem, pod rozłożystym drzewem. Symbol piękna i delikatności
Przez wszystkie wpadało teraz światło, tworząc wielokolorową plamę, padającą akurat na herb Asyrianów na środku sali
-Kontemplujesz?-usłyszał głos zza siebie Ludoryk. Odwrócił się i zobaczył Harnufa, uśmiechnietego i podpierającego się młotem. Uklęknął na jedno kolano, a zbliżający sie do niego Harnuf powiedział:
-Wstań, chłopcze, nie wygłupiaj się. I tak niższy ode mnie nie będzie...
Wilk wstał. Harnuf spojrzał na niego, po czym powiedział:
-Nie masz nic przeciwko przechadzce ze starym krasnoludem?
-To będzie dla mnie zaszczyt
-Zaszczyt, nie zaszczyt, po prostu chcę pogadać z kimś, kto nie będzie mi kadził prosto w oczy - zaczęli iść. Kiedy przeszli przez futrynę wrót prowadzących do sali obrad, krasnolud znowu mówił:
-Zauważyłem, chłopcze, że jesteś bardziej rozgarnięty niż połowa generałów armii Paktu, a może nawet niż trzy czwarte tych dowódców z mamuciej dupy. Powiedz mi, nie myślałeś o karierze wojskowej?
Znowu szli kamiennymi korytarzami, z witrażami po jednej stronie i obrazami po drugiej. Witraże zazwyczaj przedstawiały to samo: złotego orła w locie na czerwonym tle. Obrazy zaś był o wiele bardziej zróżnicowane. Od wielkich bitew lądowych i morskich, przez pojedynki cnych panów, aż po wiejskie sielanki i uczty. W niektórych miejscach malarz nie bał sie odkryć u postaci ciała, przez co Esegar zdobył sobie sławę jako "kolekcjoner młodych wdzięków". Ludoryk, myśląc co odpowiedzieć, wpatrzył sie w biust jednej z wieśniaczek na obrazie, która z wielką radością zażywała kąpieli w stawie, podczas gdy młodzi chłopcy wykonywali ku niej dwuznaczne gesty. Wpatrzony w wdzięki panny, w końcu zaczął mówić:
-Myślałem, Panie, aczkolwiek wydaje mi się, że nie jestem kompetentny...
-Do cholery, chłopcze, przestaniesz z tym oficjalnym tonem!? Rozmawiamy prywatnie, ja jestem Harnuf, ty jesteś Ludoryk, więc mów do mnie po krasnoludzku, a nie tymi całymi słodkimi pierdami.
Ludoryk speszył się. Słyszał o wielkiej towarzyskości krasnoludów, ale rozmawianie na "ty" z ich władcą napawało go lekką niepewnością. W czasach wielkiej polityki, takie coś mogło zostać użyte przeciwko niemu. Nie minęło by pięć minut, a Gwardia Królewska zabrałaby go za nieokazanie szacunku władcy. Jego ojciec z pewnością wykorzystałby tą informację, tylko po to, by zamknąć swojego znienawidzonego syna.
-Coś się tak zamyślił, chłopcze?
-O niczym, Pan....Harnufie
Z jednej strony, Harnuf go przerażał. Każdego by przeraził, gdyby usłyszał historie o nim. Ponoć podczas obrony Barralar przed demonami, jakieś dwieście lat temu, sam, tylko ze swoim młotem, wymordował ich ponad dwie setki. Dlatego przylgnął do niego jego nieśmiertelny przydomek: Harnuf Lekki Młot
-Więc... Nie myślałeś, Ludoryku o karierze wojskowej? Sądzę, że sprawdziłbyś się znakomicie
Korytarz się skończył, prowadząc rozmawiających do ogrodów, otoczonych z każdej strony wysokimi budynkami z witrażami. Obrazy w szkle mieniły się tysiącem kolorów. Dominowała wśród nich jednak czerwień i żółć. Po środku ogrodu ustawiona była fontanna ze zdobieniami w kształcie wznoszących sie do lotu orłów. Widać było, iż nikt nie troszczył się o jej stan, w wielu miejscach rzeźby był wybrakowane. Wokół rozlewała sie woda małego jeziorka z krystalicznie czystą wodą. Wraz ze zniszczoną fontanną wyglądało to conajmniej groteskowo. Z każdej strony ogrodu piękne kwiaty w kolorze czerwieni, najczęściej róże, lecz zdarzały się także egzotyczne okazy, których krasnolud nie poznawał. Szli ścieżką, kiedy Ludoryk zaczął:
-Prawdę mówiąc, uważam, że nadawałbym się na dowódcę. Nawet na generała. Problem leży gdzie indziej...
-W twoim ojcu?
Ludoryk przystanął zamyślony. Harnuf patrzył na niego oczami pełnymi żalu, ale i wsparcia. Myślał, czy aby nie uraził chłopaka
Młody Asyrian jednak rozważał co innego. Czy ma powiedzieć prawdę o ojcu, czy może dalej brnąć w kłamstwach jakie senior rodu wymyślił. Postanowił.
-Tak. To mój ojciec zabrania mi tego
Stali dalej w milczeniu. Wilk patrzył na fontannę, zastanawiając się, co odpowie na to Harnuf. A jeśli ojciec nakłonił go do uzyskania tych informacji?
Krasnolud jednak, po chwili milczenia, kiwając powoli głową odpowiedział:
-Tak myślałem... Jedyne co mnie zastanawia, to dlaczego Twój ojciec tak bardzo nie chce, byś był dowódcą?
Znowu milczenie. Ludoryk miał dość milczenia. Powiedział wszystko:
- To były czasy mocno dla mnie mroczne... Znałem wspaniałą dziewczynę, Maryel... Była piękna, mądra i dobra. Kochałem ją. Ona kochała mnie. Kiedy dwanaście lat temu wybuchła epidemia Ognistej Zarazy, ona padła jej ofiarą... Umarła... Nie mogłem się z tym pogodzić. Zacząłem pić. Dużo pić. Chciałem utopić żal i smutek po jej stracie na dnie butelki, lecz kiedy rum się kończył, ból wracał... Tak było aż przez dwa lata... Do czasu incydentu... Miałem siedemnaście lat, poszedłem wtedy moim młodszym bratem Alversem, aby poćwiczył jazdę konną. Było ciepło, to było piękne lato. Wziąłem ze sobą trochę krasnoludzkiego rumu, kiedyś go uwielbiałem. Poczęstowałem młodszego, miał piętnaście lat, pomyślałem: co może mu się stać? Kiedy jechaliśmy, widziałem, ze wypił za dużo. Ale trzymał się. Nagle, na polanie pojawił się wąż, jego koń się spłoszył, ja swojego powstrzymałem. Spadł z niego i uderzył głową o ziemię. Zeskoczyłem, by zobaczyć, czy nic mu nie jest. Nie oddychał, tętno ustało. Szybko wsadziłem go na mojego konia, sam usiadłem i pojechaliśmy do zamku. Stamtąd wybiegł ojciec wraz z matką i zabrali go ode mnie. Nie żył. Godzinę później, kiedy zrobiono mu lustrację magiczną, wykryto u niego alkohol. Właśnie rum. Ojciec był wściekły, wziął miecz i o mało co mnie nie zabił. Od tamtej pory ciągle nazywa mnie "pijakiem" i nie ufa mi w żadnej sprawie. Przestałem pić, ogarnąłem się, starałem się zapomnieć o tym dniu. Na próżno, ojciec ciągle mi go przypominał... Nie dość, ze on mnie nienawidzi, to jeszcze ja ciągle o tym pamiętam, a minęło dziesięć lat! Ciągle widzę siebie, wbiegające do zamku z bratem na rękach. Ciągle widzę, jak dzisiaj razem jeździmy konno, jak pojedynkujemy się na miecze. Nigdy go już nie zobaczę... I to moja wina...
Ludoryk zapłakał. Harnuf stał, wpatrując się w chłopaka. Milczał, nie bardzo wiedząc co odpowiedzieć. Historia ta poruszyła władcę tak, jak jeszcze nigdy nic go nie poruszyło. Pierwszy raz od dawna, znany z ciętej riposty Harnuf Lekki Młot, syn Harifa Młota Burzy nie mógł nic powiedzieć. Po pewnym czasie Asyrian uspokoił łzy. Wtedy, krasnolud rzekł:
-Idźmy dalej. Chciałbym powiedzieć, że rozumiem twój ból, ale to nie prawda. Nigdy nie straciłem nikogo mi bliskiego. Nie możesz jednak całe życie rozpamiętywać dawnych grzechów. Twój ojciec powinien zrozumieć, że jesteś wspaniałym dowódcą i wojownikiem, a twoje dawne winy nie rzutują na twoich umiejętnościach.
Ludoryk szedł, przysłuchując się słowom Harnufa. To nie było łatwe. Przez dziesięć lat, regularnie co noc miał koszmary związane ze swoim zmarłym bratem. A teraz jeszcze ten sen o Saronie.
Weszli z powrotem do budynków. Kierowali się w stronę wielkiej sali zamkowej, gdzie miała odbyć się uczta. Stoły były już zestawione ze sobą w jeden wielki, a na ścianach wisiały chorągwie każdego rodu i każdej rasy przybyłej na obrady. Goście siedzieli już przy stole, co zmusiło Ludoryka i Harnufa do zmiany tonu ich rozmowy. Stanęli w wejściu do sali. Krasnolud powiedział:
-Jeśli tylko zechcesz, Ludoryku, mogę przekonać Radę, że twoje dowódctwo będzie najlepszym wyjściem dla nas wszystkich
-Dziękuję za ofertę, Panie
-Nie masz za co. Wszystko, co dzisiaj Ci powiedziałem to czysta prawda. Teraz chyba, oczekują nas na uczcie. Zatem, niech błogosławii cię Czterech, Ludoryku Asyrianie zwany Wilkiem
Chłopak ukłonił się, a władca odszedł. Kierując się ku uczcie dalej myślał o słowach runicznego władcy. Czy naprawdę jego pomoc będzie bezinteresowna, czy może jak zwykle później się okaże, że ma u niego jakiś dług? Teraz to nieistotne. Teraz, musiał wystrzymać całą ucztę w towarzystwie swojego ojca. Na szczęście po drugiej stronie obok siebie miał Sarona.
Sama sala była wysokim pomieszczeniem z kamienia, bardzo wysokim. Na suficie widać było sklepienia krzyżowe, wdziecznie umalowane złotem. Same freski nad jedzącymi przedstawiały, podobnie jak obrazy w korytarzu, różne sceny. Od walk, po sceny łóżkowe. Kiedy jego dziadek to zlecał, mówił: "Niech każdy ma poczucie, ze to prawdziwe życie, a nie bajka". Dziadek był mądrym człowiekiem. Sala udekorowana była chorągwiami wszystkich obecnych tu rodów i ras. W oknach o dziwo nie było witraży, były proste, lecz bardzo wysokie. Nie było tu wielu dekoracji. Za każdym razem, kiedy jego dziadek bywał w komnacie swojego syna, a ojca Ludoryka, zwykł mawiać: "Jeszcze brakuje, zeby się tu zesrać". Ojciec od dawna gustował w ozdobach i przepychu
Podszedł do swojego miejsca, ukłonił się obecnym przy stole, po czym usiadł na miejsce. Ojciec od razu zaczął:
-Jak zwykle spóźniony! Słynny krasnoludzki rum w którym gustujesz zatarł twoje poczucie czasu?
-Także cieszę się, że cię widzę, ojcze
-Masz się zachowywać, rozumiesz?- szepnął do syna
-Czy kiedyś na jakiejkolwiek uczcie przyniosłem ci wstyd? - zapytał podając jednemu z lordów tacę z mięsem
-Jeszcze nie, ale to kwestia czasu zanim alkohol uderzy Ci do głowy.
Ludoryk spojrzał w drugą stronę, na swojego brata, mówiąc:
-Saronie, czy możesz zacząć się dławić? Będę miał jakiś pretekst do wyjścia z tego piekielnego miejsca
Saron i Ludoryk zaczęli się śmiać. Młodszy brat ugryzł kawałek mięsa, zjadł je, po czym odpowiedział:
-Nie bój się, najgorsze i tak spadło na mnie. Żebyś słyszał, jak ojciec krzyczał, kiedy już wyszliśmy z sali...
-Bardzo był zdenerwowany?
-Nie wiem, czy są ludzkie słowa opisujące ten stan
Znowu zaczęli się śmiać. Ludoryk popatrzył po wszystkich reprezentantach.
Najpierw w oczy rzucił mu się Król Elwan, który jak zwykle chwalił się wszystkim czym tylko mógł przed swoją żoną, Ylarą. Następnie Lord Heyrish Masley, który był dostojny człowiekiem z bujnym czarnym zarostem i lekko kręconymi włosami. Po jego prawej siedziała jego żona, a po lewej jego piękna córka. Dalej, Lord Vansor, który był dość zadowolony faktem obalenia starego planu na rzecz nowego, bardziej defensywnego. Kolejni, po drugiej stronie stołu, zaraz obok ojca byli przedstawiciele krasnoludów. Harnuf z jego piękną jak na krasnoludzkie standardy żoną siedzieli zadowoleni popijając wino z pucharów.
Niektórych mógł dziwić fakt, iż gospodarz nie siedzi na końcu stołu, tylko jak inni po jego bokach. Lord Esegyr Asyrian chciał uchodzić za człowieka niezwykle skromnego i szanującego słowo innych, aczkolwiek i tak wszyscy wiedzieli, ze ma zapędy mocno despotyczne. Mimo wszystko, dalej odgrywał swoją rolę wielkiego przyjaciela wszystkich rodów i ras.
Wcześniej wspomniany wstał, z pucharem w ręku i uniósł go wysoko:
-Chciałbym wznieść toast!
Ludoryk był mocno zaskoczony. Wszyscy wstali w pucharami w rękach. Najstarszy Asyrian wstał jako ostatni i bardzo powoli. Wtedy, Esegar spojrzał na niego:
-Chciałbym wznieść toast za swojego syna, Ludoryka Asyriana
Wilk dalej patrzył z niedowierzaniem. Czy to możliwe, ze jego ojciec zmienił się w ciągu paru minut?
Ojciec położył mu dłoń na ramieniu, po czym zaczął mówić:
-Synu, właśnie kończysz jedną erę, i zaczynasz drugą. Kończysz erę chwały sił Paktu, na rzecz ery, w której każdy pijak może dowodzić ludźmi. Zdrowie! Póki jeszcze mamy za co pić!
Ludoryk nie mógł uwierzyć. Nawet jak na jego ojca było to nieobliczalne. Król Elwan śmiał się pijąc wino z toastu Esegara. Asyrian nie zamierzał pić za ten toast. Rzucił pucharem z całej siły o podłogę. Bardzo mocno sie wgniótł. Wszyscy patrzyli na Ludoryka jak na szaleńca. Tylko Harnuf miał wzrok pełen podziwu i szacunku.
Kiedy szał Asyriana opadł. Stanął na baczność i kłaniając się, powiedział:
-Bardzo przepraszam, chyba jestem zmęczony... Szlachetni Panowie, piękne Panie- i odszedł szybko w stronę wyjścia.
Saron popatrzył na ojca strasznym wzrokiem, wstał, ukłonił się, po czym wyszedł za bratem. Esegar patrzył w stronę wyjścia z triumfem w oczach. Po chwili wszyscy wrócili do dawnych zajęć. Jedyną osobą która tego nie zrobiła był Harnuf. Ciągle patrzył z podziwem na wyjście, gratulując w myślach Ludorykowi za ten odważny czyn
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz